kubuspuchatek kubuspuchatek
54
BLOG

O demo k... racji

kubuspuchatek kubuspuchatek Kultura Obserwuj notkę 7

Przesiadywanie z Kłapouchym nad rzeką ma tę wielką zaletę, że do niczego nie zobowiązuje. Niczego szczególnego też nie oferuje, ale najważniejszy jest brak jakiejkolwiek konieczności. Można siedzieć i nic nie robić. Można siedzieć i rozmawiać. Można też obie rzeczy robić leżąc. Można też rzucać patykami do wody. A w dodatku nie trzeba koniecznie rzucać daleko. Można rzucać gdzie się chce, bo nikt z nikim rywalizuje.

Co innego, kiedy przyjdzie Tygrysek. Wtedy od razu organizowane są zawody i koniecznie trzeba rzucać jak najdalej, choć i tak wygrywa Tygrysek, niezależnie od tego, czy rzeczywiście rzucił najdalej. Po prostu tak długo wykrzykuje, że to on wygrał, że wszyscy przestają z nim polemizować i uznajemy, że faktycznie wygrał. W ten sposób Tygrysek został już niekwestionowanym mistrzem rozgrywek w rzucaniu patykami latem i zimą, oraz wiosną i jesienią. Nikt z nim nigdy nie wygrał i na pewno nie wygra.

– Wiesz co, Kłapouchy? O wiele bardziej lubię tu przesiadywać z tobą niż np. wtedy, gdy przychodzi Tygrysek – wyznałem Kłapouchemu z lekkim zażenowaniem, choć była to szczera prawda.
– Dzięki – odparł bez szczególnego zaskoczenia Kłapouchy.
– Jak siedzę tu z Tobą, to jakoś tak lepiej się czuję. Wiesz, nic nie trzeba, można siedzieć i nic nie robić. A jak przychodzi Tygrysek, to od razu coś trzeba, wszyscy coś muszą, robi się zamieszanie, a mnie to jakby trochę męczy – wyjawiłem.
– To kwestia interpretacji – zaskoczył mnie Kłapouchy.
– Interpretacji? Interpretacji czego? – spytałem nie kryjąc zdziwienia.
– Tego czym jest demokracja – wyjaśnił wzdychając.
– Znaczy, że co? – pytałem dalej, bo nie bardzo widziałem związek.
– Z jednej strony w obu przypadkach jest tak samo. Nikt nic musi, tylko ewentualnie może. Jak siedzisz ze mną, to robisz co chcesz, a jak nie chcesz nic, to nic nie robisz. Jak przychodzi Tygrysek, to też nic nie musisz, ale on tak usilnie Cię zachęca, że w końcu mu ulegasz – nakreślił sprawę Kłapouchy.

– To czemu lepiej się czuję w pierwszym przypadku? – spytałem znowu, nie bez poczucia winy.
– Bo w pierwszym przypadku to jest prawdziwa demokracja – pochwalił się.
– A w drugim? – ciągnąłem.
– A w drugim, to jest demo k… racja – parsknął Kłapouchy.
– Czyli co? – dopytałem.
– Czyli wolność, ale w wersji demo, racja , ale tylko tego, kto wygrywa, a k…, to rodzaj spójnika, którego chyba nie muszę ci tłumaczyć – odparł z wrodzoną elegancją Kłapouchy.

To przesiadywanie z nim nad rzeką jednak daje bardzo wiele. Bardzo wiele do myślenia. Ciekawe w ilu miejscach na świecie zamiast demokracji jest demo k… racja?

 

Specjalne podziękowania dla Andrzeja Poniedzielskiego.
Ci, co wiedzą o co chodzi, wiedzą o co chodzi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura